Premiera piątej serii serialu “Lost” zapowiedziana jest na 21 Stycznia 2009 roku, także jeszcze chwilę przyjdzie poczekać. Parę dni temu ABC.com wypuściło film promocyjny, który właściwie jest klipem muzycznym z starymi (nie do końca jestem pewien) fragmentami serii. Oby czas oczekiwania nie przedłużył się tak jak Axlowi wydanie nowej płyty Guns N’ Roses. Chociaż w tym drugim wypadku akurat wszystko mi jedno. 21 Stycznia będzie można obejrzeć odcinek specjalny “Lost”, zapewne przypominający poprzednie wydarzenia jak i dwa nowe odcinki na raz.
Jeśli zaś chodzi o plakat (link powyżej), ten w wersji pionowej zapowiada chyba eksperymenty ze zmniejszaniem ciał lub zaburzeniami perspektywy: patrz aktorka w pomarańczowo/brązowej koszulce. Żarty żartami, ale mam nadzieję, że J.J. Abrams nie położy piątej serii Lost tak jak to zrobił z nowym serialem “Fringe“. Chociaż nie jestem fanem to ciekawi mnie też jak wyjdzie mu “Star Trek“.
Edynburski Fringe huczy za oknem, a ja obkupuję się w bilety na występy kilku świetnych komików. Wśród nich: Danny Bhoy, Rhod Gilbert, Nina Conti, Markus Birdman i ponownie Stephen K Amos. Chyba zrezygnuję z Jimmiego Carra, bo za dużo kombinowania z biletami.
Royal Mile oczywiście zapchana tysiącami ludzi, a to za sprawą występów ulicznych. Są wszyscy: muzycy, kuglarze, komicy i małe teatry. Poniżej kilka fajnych fotek, które zrobiła Ola.
[flashvideo filename=http://www.youtube.com/watch?v=5N9qMz7yZoc image=http://blog.9gods.com/img/2008-08-03-stephen_k_amos.jpg /]
Właśnie wróciłem z przyjaciółmi występu Stephena K Amosa. Wszyscy uśmiali się prawie do łez mimo iż nie przepadają za stand up comedy. Występ rok temu podobał mi się bardziej, wydaje się, że był bardziej spójny i obfitował w więcej dowcipów, ale mimo wszystko zrywaliśmy boki i gorąco polecam każdemu zobaczenie Amosa na żywo. Koleś jest genialny, a publiczność wybucha salwami śmiechu dosłownie do chwilę.
Stephen K Amos na YouTube
[flashvideo filename=http://www.youtube.com/watch?v=Sh3G3zDIvbg image=http://blog.9gods.com/img/2008-07-31-mark_watson.jpg /]
Międzynarodowy Festiwal Teatralny i Edinburgh Fringe 2008 jeszcze oficjalnie się na zaczęły, ale można już oglądać pierwsze przestawienia. Całkowicie spontanicznie poszedłem dziś na stand comedy w wykonaniu Marka Watsona. Nie dość, że przedpremierowo bilet kosztował jedynie £5 (standardowo £14) to miejsce w którym jest show jest 15m od mojego okna. Chociaż przyda się to jedynie kilka razy, na co dzień niestety słyszę od rana do nocy setki ludzi rozmawiających głośno w kolejce, cofające ciężarówki z ich nieznośnym dźwiękiem ostrzegającym i odgłosy parkujących samochodów.
Mark Watson jest Walijczykiem, mówi z akcentem, który trochę brzmi jak francuski i dosłownie nawija bez przerwy na oddech. Nieustający potok słów plus bardzo duża szybkość z jaką mówi na początku trochę dały mi się we znaki i musiałem mieć chwilę na asymilację. Co ciekawe na filmiku z YouTube z Australii mówi wolno (filmik powyżej). Może nie wierzy w ich naturalne zdolności do przyswajania ;)
Show był śmieszny, ale pod koniec zbyt duża ilość improwizacji i powtórzeń spowodowała, że wszystko trochę oklapło. Co zresztą sam Mark zauważył, obiecał poprawę jutro i zwiał ze sceny. Ogólnie było zabawnie, a Watson jest bardzo dobry w swoim fachu.
ps. Od strony logistycznej tegoroczny Fringe trochę kuleje. System zamawiania nie do końca działa jak trzeba a kolejki po bilety są przeogromne.
Większość ludzi pewnie jeszcze śpi po wczorajszej zabawie noworocznej, a ja od rana oglądam rzeczy zrobione przez pana, który zwie się Ricky Gervais (tak, dobrze się domyślacie, tak zakończyłem zdanie, żeby nie musieć odmieniać jego imienia i nazwiska :) Dla mnie absolutny wypas.
Znałem już trochę jego The Office, widziałem ostatnio Fame a teraz właśnie odkrywam serię Extras (do każdego odcinka zapraszana jest nowa znana osoba). Przed chwilą obejrzałem starsze Animals i Politics. Na YouTube jest trochę jego rzeczy, także można się rozeznać co sobą reprezentuje.
Zdjęcie powyżej dobrze obrazuje typ humoru Gervaisa. To miejsce to West End w Edynburgu, gdzie jest jeden z największych billboardów w mieście..
Polecam wszystko Gervaisa, ale szczególnie show Animals i Politics.
Chciałbym powiedzieć, że ostatnio mniej piszę bo Międzynarodowy Festiwal Teatralny na dobre opanował Edynburg. Prawda jest jednak bardziej banalna: praca, projekty, duperle do zrobienia. W tym roku zaczęło się deszczowo i z oczekiwanych 175,000 ludzi paradę przyszło oglądać tylko około 50,000. To prawda, że ludzi była masa, ale te liczby wydają mi się zawyżone. Sama parada, na którą składały się grupy teatralne i różnorakie “kółka zainteresowań” przemaszerowała Princess Street nic nie robiąc sobie z deszczu.
Jak na razie byłem tylko na jednej sztuce dwóch sztukach niestety, ale mam już bilety na kilka kolejnych, między innymi Henrego Rollinsa i kolesia, który udaje Billa Hicksa. Jutro idziemy na 10 rano na komedię “Shakespeare for breakfast”, na której z racji wczesnej pory serwują rogala i kawę. Do wykorzystania mam też urodzinowy karnet (trochę długo nie mogłem sobie przypomnieć tego wyrazu), który na kilka sztuk wystarczy.
W tamtym roku dałem plamę, byłem na zaledwie kilku sztukach, a naprawdę festiwal to wydarzenie, które szkoda przegapić. W tym roku już się to nie uda, bo jedno z miejsc gdzie jest kilka sal z przedstawieniami to budynek, który widzę z okna. Co dzień widzę i słyszę (agrrr!) kilkaset ludzi, którzy szumią w czasie gdy ja usiłuję już zasnąć (albo skończyć to pisać). Powrót z pracy też nie jest łatwy, bo idąc z autobusu muszę przejść przez North Bridge i Royal Mile, a to najbardziej zatłoczone miejsca w czasie wakacji. Ma to pewien urok przez pierwsze parę dni :)
Kilka linków:
Dziś właśnie oficjalnie zakończył się festiwal teatralny w Edynburgu. Jak co roku Bank of Scotland sponsorował 40 minutowy koncert zgrany z fajerwerkami. Wygląda to bardzo atrakcyjnie, niestety jakoś w tym roku zabrakło rozmachu. W 2005 pokaz był bardzo widowiskowy i energetyczny i bardzo podobał się publiczności (wszędzie w tłumie słychać było ochy i achy).
Ciekawie wyglądało dziś miasto gdy tysiące ludzi z różnych stron podążało w jednym kierunku. Trochę jak na filmach.
Zdjęcia robił Arek.